Rządowa tarcza praktycznie pomija rolników, a tymczasem w produkcji spożywczo - rolnej już widać nadciągający kryzys.

Rząd obiecuje rolnikom zwolnienie na trzy miesiące z opłat KRUS. Kwartalna składka wynosi 460 zł na osobę.

Mali przetwórcy w przemyśle rolno - spożywczym mogą liczyć na takie samo wsparcie, jakie rząd obiecuje wszystkim innym mikroprzedsiębiorcom do 9 osób. Tyle, że cały przemysł mięsny i mleczarski na to wsparcie nie może liczyć – to są firmy średnie i duże.

Tymczasem , choć branża rolna wydaje się najmniej zagrożona w czasach koronawirusa, bo jeść trzeba, to tu też już widać nadchodzący kryzys.

Największym zagrożeniem dla tego sektora jest zachwianie eksportu - i już to się dzieje. Od wejścia do Unii w 2004 r. z każdym kolejnym rokiem nasz eksport artykułów rolno – spożywczych rósł. Z importera netto staliśmy się eksporterem netto. Eksportujemy prawie 30% naszej produkcji rolnej, a w niektórych jej segmentach jeszcze więcej, np.: prawie 90% wołowiny, 70% pieczarek, 50% drobiu, 40% produktów mleczarskich. Musimy eksportować, bo tak rozwinęliśmy produkcję, że w kraju nie ma dość nabywców. Ten eksport przynosi nam rocznie ponad 10 mld euro nadwyżki w handlu. Teraz to się sypie, eksport siada. Są sygnały, że staje produkcja pieczarek, bo pieczarkarnie hamują z powodu braku eksportu. Choć rząd nie zamknął granic dla transportu żywności, to firmy transportowe mają problem z pracownikami.

Brak eksportu uderzy w rolnictwo podwójnie: w firmy i w rolników.

Przedsiębiorstwa będą miały mniejsze przychody, będą zwalniać ludzi i ograniczać produkcję, ale też obniżać ceny skupu rolnikom.

Rządowa „tarcza” to ślad pisany patykiem po wodzie, zwłaszcza dla rolnictwa.

Jeśli rząd chce realnie pomóc, to powinien uruchomić skup żywności na zapasy strategiczne przez Agencję Rezerw Materiałowych. To byłby impuls dla producentów i rolników, że ceny nie spadną, więc nie ma sensu ograniczać produkcji.

Z podobnym apelem o skup mleka w proszku na rezerwy już wystąpiły mleczarnie. Branża mleczarska jest przestraszona, bo nie dość, że w powodu pandemii wyhamował eksport, to weszliśmy w historycznie największą w kraju produkcję mleka. Magazyny są zapchane masłem, serami i mlekiem w proszku. Ceny mleka w skupie już spadają, a niektóre mleczarnie ograniczają skup. To wyjątkowo wrażliwa branża i kapitałochłonna. Rolnicy, by rozwijać hodowlę krów mlecznych, pozaciągali duże kredyty na nowe obory, zakup zwierząt, na sprzęt do udoju. Skup przez ARM mleka w proszku i ulga w spłatach kredytów – taką pomoc chcielibyśmy uzyskać – mówi prezes Zarządu Krajowego Związku Spółdzielni Mleczarskich Waldemar Broś.

 

Źródło: Krystyna Naszkowska